muzyczka

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział II


Dni mijały mi tak samo . Nie widziała śmierci prawie wcale tylko czasami się przywitał . Jego przyjacielem ale chyba sama śmierć się pomyliła ... ponieważ moi nauczycielem okazała się się Luna . Luna była bardzo ładna ale taka hm... nie typowa.Jej skóra miała odcień nocnego nieba , na głowie róg a na plecach skrzydła . Jej włosy były niczym niebo nocne.Z milionami gwiazd.Jej oczy były piękne . Takie jak niebo w środku dnia . Ubranie jej było niebieskie z czarną plamką na boku . Na tej plamce był biały księżyc.
- Witam nazywam się Luna jestem boginią księżyca i obiecałam śmierci że poduczę Cię pisać i czytać - powiedziała Luna
- Witam cię panno Luno . -odpowiedziałam
- Proszę mów mi Luna - powiedziała z uśmiechem
- Dobrze Luno - powiedziałam nieco zawstydzona
- Myślę że szybko się zaprzyjaźnimy - odparła wesoło Luna
- Naprawdę ? Byłabym bardzo szczęśliwa jestem tu trochę samotna . Śmierć tak rzadko tu przebywa -powiedziałam smutno
- Nie przejmuj się ! Będzie dobrze już nie będziesz sama . Będę z Tobą dopóki nie urośniesz-powiedziała
-Dziękuje - szczerze jej podziękowałam
Dni mijały mi na nauce z Luną.Szybko stałyśmy się sobie bliskie.Ja sporo urosłam.Kiedy przybyłam do domu śmierci byłam blada , Miałam krótkie czarne włosy i duże ciemne oczy.Teraz bo siedmiu latach wyglądałam ... inaczej.Moje czarne włosy sięgały mi do kolan.Oczy jeszcze bardziej pociemniały.Ale jeśli chodzi o jej skórę dalej była bardzo blada.Tak miałam już czternaście lat.Od zawsze byłam kreatywna.Kochałam muzyka Luna kiedy już nauczyłam się czytać i pisać zaczeła mnie uczyć gry na instrumentach.Umiałam grać po tygodniu na każdym.Luna lubiła słuchać jak gram i śpiewam.Ja natomiast lubiłam jak mi czytała...
10 lata później ...
Kiedy siedziałam z Luną i piłyśmy herbatkę nagle pojawiła się śmierć . Patrzyłam na niego zdziwiona tak rzadko przebywał w swym pięknym domu.
- Marto już czas byś opuściła ten domu - powiedział poważnie
-Czemu ? Zrobiłam coś złego ?- zapytałam przestraszona 
- Nie nie zrobiłaś ale mówiłem ci dziesięć lat temu że kiedyś będziesz musiała z tego domu odejść -powiedział.
-Dobrze -odpowiedziałam - A mogę się pożegnać z Luną i się spakować ? -zapytam
-Niech będzie - powiedział
Zabrałam parę sukienek i poszłam pożegnać się z Luna.
-Żegnaj Luna - powiedziałam nie hamując łez.
-Zegnaj Marto -odpowiedziała po czym się przytuliły - pamiętaj że jestem boginią księżyca będę cię cały czas pilnować-szepnęła Luna mi na ucho.

Kiedy się od siebie odkleiłyśmy podeszłam do śmierci.
-Gotowa ? -zapytał śmierć
-Tak-odpowiedziałam
Po chwili znów stałam w wirze czarnych piór kiedy wszystko ustało śmierci już nie było a ja stałam w lesie na pięknej polance . Nagle poczułam czyjeś spojrzenie na sobie ...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz