muzyczka

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział I

Nazywam się Marta ... Marta a jak dalej ? Już nie pamiętam . Kiedy byłam małą dziewczynką krajem w którym mieszkałam rządził król ... Moi rodzice nie żyją od ponad tysiąca lat ... ale czemu ja dalej żyje ? Myślę że mogę wam powiedzieć jak to się stało .
Kiedy miałam siedem lat mieszkałam z rodzicami w małej chatce nie daleko pięknego grodu ... Już nie pamiętam jak się nazywał ale pamiętam że był piękny . Kiedy wyszłam przed chatkę zobaczyłam lisa ale nie był on taki jak wszystkie w tej okolicy . Ten lis był cały biały i miał jakiś dziwny niebieski znaczek na głowie , ale najdziwniejsze w tym było to że miał dwa ogony . Patrzyliśmy się na siebie długo . Podeszłam powoli do niego i wyciągnęłam rękę żeby go pogłaskać . Wtedy lisek delikatnie tak jakby zamruczał i przejechał pyszczkiem po mojej ręce . Bardzo się ucieszyłam kiedy nagle usłyszałam że mama mnie wołała . Pogłaskałam jeszcze raz liska i pobiegłam do chatki . Kiedy już przy niej byłam zamarłam . Cała chatka stała w ogniu . Usłyszałam pisk moich rodziców i wbiegłam do domu. I w tedy zobaczyłam go 

Długa peleryna zasłaniała jego ciało ... nie przecież on nie miał ciała ! Miał tylko kości które były przykryte czarnym płaszczem . W ręce trzymał kosę widziałam jak przejechał nią po moich rodzicach którzy natychmiast zamilkli . Teraz skierował się do mnie i również ta kosą mnie dotknął ... Ale ja dalej tam stałam i patrzyłam na niego . Pomimo otaczającego mnie ognia nie było mi ciepło było mi w sumie normalnie nie czułam różnicy . Śmierć popatrzyła na mnie nie wiem czy był zaskoczony czy nie . Nie miał mimiki twarzy bo jej nie miał miał samą czaszkę .  
- Kim jesteś ? -zapytałam
- Jam jest śmierć . Pan zmarłych dusz . A ty jesteś Marta - odpowiedział
- Skąd wiesz jak mam na imię ? - patrzyłam na niego wielkimi oczami .
- Wiem jak każdy się zwie miła dziewojo . -powiedział spokojnym głosem
- Co zrobiłeś moim rodzicom ? - zapytał cicho hamując łzy . Aż za dobrze wiedziałam co im zrobił .
- Umarli . Zabrałem ich duszę i zaprowadziłem do nowego domu - rzekł
- A czy ja ... mogę iść z nimi ? - coraz trudniej jest mi hamować łzy ale muszę jeszcze wytrzymać .
- Nie . Ty jeszcze musisz żyć - odpowiedział tonem w którym było słychać współczucie .
- Wie pan co ? Jestem całkiem sama . Bardzo się boje czy mogłabym ... czy pan mógłby mnie zabrać ze sobą ? - zapytałam
Śmierć zdziwił się widać to było po jego zachowaniu .
 - Nie wiem czy powinnaś masz przecież jeszcze jakąś rodzinę . - odpowiedział w końcu.
- Nie przykro mi ale jestem całkiem sama . Nie mam rodzeństwa . Moi rodzice też byli jedynakami , a dziadkowie nie żyją już od bardzo dawna - powiedziałam już nie hamując łez zaczęły ciec coraz mocniej . Wtedy poczułam jak coś zimnego przejechało mi po policzku zgarniając ów łzę i przytuliłam się do śmierci.Na początku nie wiedział co ma zrobić potem jednak odwzajemnił uścisk .
- Dobrze Marto -odpowiedział zrezygnowany - Możesz ze mną iść ale proszę trzymaj się blisko mnie
- Dziękuje panu bardzo ! - krzyknęłam
Kiedy wyszliśmy zauważyłam tego liska który patrzył na mnie tymi pięknymi , niebieskimi oczkami . Zauważyłam po chwili inne równie nie zwykłe stworzenia za nim .
- No to Marta czas się zbierać - powiedział po chwili.
- Dobrze - odpowiedziałam i chwyciłam go za rękę .






Kiedy patrzyłam za fascynowana na te stworzenia koło mnie i śmierci zaczęły krążyć kruki po chwili nie było nic widać oprócz czerni. Nie wiem nawet kiedy ale byliśmy nagle w jakimś dużym czarnym-białym pokoju .
- Marto dostaniesz pokój swój w jednym z moich pokoi gościnnych , ale uprzedzam cię przyjdzie czas kiedy już nie będziesz mogła tu mieszkać . Kiedy tylko podrośniesz będziesz musiała odejść - powiedział poważnym tonem Nie mogłam wydusić słowa z powodu piękna tego pomieszczenia
więc skinęłam tylko głową . '
- Oprowadzę cię po nowym domu - rzekł po chwil
- Dobrze - odpowiedziałam.
Szłam koło niego a on pokazywał mi różne drzwi i co jest za nimi .
 - Marta umiesz czytać i pisać ? - spytał się nagle
- Tak trochę . Jestem zwykłą dziewczyną a przecież tylko duchowni umieją dobrze pisać i czytać .-odpowiedziałam zdziwiona .
- Zatem po proszę mojego przyjaciela aby cie nauczył -powiedział z nutką radości w głosie.
Pokazał mi wspaniałą bibliotekę . Było w niej tysiące ... nie ! miliony książek . Potem była mała kuchenka , jadalnia i łazienka . Na końcu pokazał mi pokój . Jeszcze nigdy nie widziałam niczego tak pięknego . Duże łóżko na którym leżały skóry jakiś zwierząt . Duża szafa cała zrobiona z jakiegoś ciemnego drzewa . Okno było przysłonięte czarnym materiałem . Koło łóżka stała mała szafeczka na której stało parę świeczek . 
- Myślę że przydała by ci się jakaś sukienka -powiedział.
Popatrzyłam na niego delikatnie przekrzywiając głowę .
- Zamknij na chwilkę oczy - poprosił.
Zrobiłam tak jak chciał zamknęłam oczy.
-Dobrze już możesz otworzyć -powiedział po chwili
Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam piękną czarną koronkową sukienkę .
-Dzdziękuję - powiedziałam lekko się jąkając
-Proszę a teraz wybacz ale muszę już iść - powiedział
-Czemu już idziesz ? -spytałam
-Idę ludziom ulżyć w cierpieniu -odpowiedział.
Wyszedł i zamknął za sobą drzwi zostawiając mnie samą .



Okey to już koniec I rozdziału ... co o nim sądzisz ? Wiem że zapewne jest dużo błędów ale niestety jestem dyslektykiem  . Wiem że jest baaardzo długi i podziwiam wszystkich którzy go przeczytają . Akcji jako tako jeszcze nie ma ale trzeba poczekać .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz